szlachtą i bodaj czy nawet gdzieś w kącie nie tryfił się kiełbasą.
Całe życie niewątpliwie zeszłoby Jakóbowi na czytaniu Talmudu i rozmyślaniu o Palestynie (o której tylko wiedział, że leży za Warszawą), gdyby nie śmierć Moszka Kapłona ojca, który po szabasie uczuł mdłości w okolicach serca, połowę niedzieli przeleżał w łóżku za perkalową firanką, a od poniedziałku przepisał się na stałego mieszkańca cmentarza, gdzie mu nieutulona w żalu familja postawiła kamienny nagrobek w formie deski do prasowania bielizny, ozdobionej życiorysem zmarłego i wizerunkiem siedmioramiennego świecznika.
Po ukończeniu tej małej rodzinnej uroczystości podeszła matka Jakóba, Ruchla, przeniosła się do domu swego brata Szai, mistrz Nusym został podrabinkiem, sklep sprzedano przez licytacją na rzecz wierzycieli, a młodego Kapłona wysłano do stryja, który w Warszawie handlował barchanem, prowadził dom na wielką stopę i w przekonaniu swoich krewnych uchodził za najznakomitszą finansową potęgę w świecie.
Trzy chałaty, z których jeden był prunelowy, a drugi jedwabny, dwa pasy, lisia czapka, kaszkiet i niski kapelusz z wołającem o pomstę do nieba rondem, para butów zapasowych, para kaftaników z przepisaną liczbą sznurków i parę rubli w kieszeni (nie licząc kilkunastu książek) — oto cały majątek, jaki wraz z Jakóbem płacząca Ruchla powierzała Lajbusiowi, odwożącemu do Warszawy gęsi. Ten Lajbuś znał barchaniastego stryja i miał zamiar bardzo skutecznie poprotegować osieroconego synowca; na wyjezdnem ułożył nawet stosowną mówkę; w drodze, popędzając biczem ślepą szkapinę, rozszerzył ją i znacznie ozdobił, lecz już na Pradze stracił rezon, a na progu mieszkania bogatego kupca zapomniał nawet języka w gębie.
Wydobyto z niego zaledwie tyle, że stary Kapłon (aj waj!)
Strona:PL Bolesław Prus - Opowiadania wieczorne.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.