— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Na drugi dzień przyjaciel nasz zbudził się przed szóstą, dziękując Bogu, że zamiast obszernych widnokręgów spotyka tylko ściany szczupłej swojej sypialni w domu stryja.
Spojrzał w lustro i po raz pierwszy zauważył, że surdut jego jest nieco przydługi; zrazu chciał go skrócić, zamyśliwszy się jednak, poprzestał na dokładnem wystrzyżeniu na obu skroniach włosów, które wydały mu się nazbyt wystającemi.
Cały dzień biegał po sklepie jak fryga, a gdy przyszło mierzyć barchan, na każdym łokciu odejmował po ćwierci cala, co aż ściągnęło nań niezadowolenie starszego subjekta.
Od tej pory nie wspominał nigdy o wyjeździe do Palestyny; wieczorami zaś, zamiast uciekać do sypialni i szperać w książkach, jak najdłużej przesiadywał w salonie i pilnie przypatrywał się „Zoszy,“ która miała bardzo piękny biust.