Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.

ruchach, nie posunął się ani na krok z miejsca, ale zato dostawał zawrotu głowy i upadał. Wówczas myślał, że jakkolwiek chodzenie na dwóch nogach dogadza ludzkiej próżności, niemniej jednak tylko suwanie się na czworakach ma wartość praktyczną. Widok osób, chodzących na dwóch nogach, budził w nim takie uczucia, jakich doświadczaćby musiał człowiek rozsądny, dostawszy się między gromadkę skoczków na linie. Z tego powodu bardzo szanował Kurtę, posługującego się wszystkiemi czterema kończynami, i marzył o tem tylko, aby mu dorównać kiedyś w bieganiu.
Widząc niepospolity rozwój duchowych i fizycznych przymiotów dziecka, poczęto myśleć o jego edukacji. Nauczono go mówić: „tata“, „mama“ i „Kurta“, który przez pewien czas nazywał się tak samo jak „tata“; kupiono mu wysoki stołek z poręczą i podarowano piękną łyżkę lipową, którą Staś od biedy mógłby sobie głowę nakrywać. Ojciec, naśladujący we wszystkiem matkę, chciał też jedynakowi swemu prezent zrobić i w tej myśli przyniósł pewnego dnia śliczną dyscyplinę na sarniej nóżce. Gdy Staś wziął do rąk cenny podarunek i zaczął ogryzać czarne dwuzębne kopytko, matka zapytała męża:
— Pocoś ty to przyniósł, Józik?
— A na Staszka.
— Jakże? to ty go będziesz walił?
— Co go nie mam walić, kiedy on będzie taki wisus, jak ja.
— Widzicie go!... — krzyknęła matka, tuląc syna. — A skądże ty wiesz, że on będzie wisus?...
— Niechnoby nie był... tobym go dopiero prał!... — odparł dobrodusznie kowal.
Ponieważ w tej chwili Staś zaczął krzyczeć, rozgniewał więc matkę i nagiął ją do opinij ojcowskich. Rodzice nie sprzeczali się już, uznali środek za niezbędny i — zawiesili dyscyplinę na ścianie, między świętym Florjanem, który od