— No, jeśli tak w Piśmie Świętem stoi, to organista temu nie winien — zauważyła stara.
— Szczeka! — zawołała w uniesieniu Szarakowa. — My także wiemy, co gdzie stoi... Od Chama pochodzą chłopy, a mój przecie nie chłop, a od Kaina — Turki, a mój przecie nie Turek. Nikogo nie zabił!...
Grzybina lubiła popisywać się wiadomościami wobec „potomków Chama“, tym razem jednak milczała dyskretnie, pamiętając, że ma do czynienia z osobą piśmienną, z kowalową, a do tego — córą młynarzy Stawińskich!
— Wstąpcie do chaty, odpocznijcie — rzekła nagle gościnna Szarakowa, patrząc na zmęczoną staruszkę.
— Nie mogę! — odparła baba i pochwyciła kij. — Muszę iść do Mateuszowej, krowę jej okadzić, bo ją rozdęło... No — dodała, wstrząsając kij — a ty się dobrze sprawuj na resztę drogi, bo cię...
— Co wy gadacie?... — ostrzegła ją kowalowa.
— A co nie mam gadać?... To niech bestja skacze prosto, a nie powłóczy się jak pijany...
— Wasze to nogi, matulu, nie statkują; kij temu nie poradzi!
— Ale!... — odparła stara, machając niecierpliwie ręką. — Chodziły one przez osiemdziesiąt lat, a terazby miały zwodzić?... Zostańcie z Bogiem!...
— Idźcie z Bogiem!... — rzekła kowalowa za uciekającą babką.
Gdy została sama, znowu ją gniew porwał na organistę.
— Patrzajcie! — myślała — chłopa mi skrzywdził, odzienie mu poplamił, a teraz chce się godzić, kiedy mu pieniędzy potrzeba... Nie bój się! — szepnęła, wygrażając pięścią w stronę szarej dzwonniczki — i pieniędzy nie dostaniesz, i gruntu nie kupisz, i jeszcze ci przy ludziach wszystko wypomnę!... Akurat dla niego tatunio pięćset złotych uzbierał... Niedoczekanie twoje, dziadowodzie!...
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.