Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

Panie przygryzały wargi, sędzia kręcił się, jak na szpilkach, organista niczego nie rozumiał, a Szarakowa nie słyszała, zajęta pieszczeniem Stasia.
Zbytecznem byłoby nadmieniać, że organista zmuszony był po raz drugi opowiedzieć przygodę Stasiową.
Nalitowawszy się nad matką, wszyscy śmieli się teraz z wypadku, z wyjątkiem szafarki, której wielką boleść sprawiło to, że Staś nie jest synem jej pana.
— A taki mądry!... A taki podobny!... Ma nawet pieprzyk na szyjce — mruczała stara.


∗             ∗

Dla uzupełnienia dodamy, że organista, załatwiwszy u sędziego interes jegomości, odwiózł Szarakową do jej ojca i tam po raz trzeci opowiedział wiadomą historją struchlałemu Stawińskiemu. Wyjechawszy z młyna, tego samego dnia opowiedział ją po raz czwarty kowalowi, a po raz piąty jegomości.
W niedzielę, po nabożeństwie, Stawiński z córką i wnukiem, tudzież wszystkie młynarczyki wylegli na most, przypatrywać się jadącej od strony miasta jednokonnej bryczce, w której — o dziwo! — kowal Szarak siedział obok organisty Zawady, jak rodzeni bracia...
Stary młynarz obu pogodzonym przeciwnikom wypalił długą i nudną oracją o potrzebie wzajemnego przebaczania uraz, co w tej chwili było całkiem zbyteczne. Potem wezwał wszystkich na obiad, po obiedzie zaś doręczył organiście sumę pięciuset złotych, jako bezprocentową pożyczkę na lat trzy. Skutkiem tego organista często później powtarzał ludziom, w formie nauki moralnej, następującą sentencją:
— Kochani bracia! Gdy rozpamiętywam swoje życie, widzę dokładnie, jako Pan Bóg miłosierny nigdy nie opuszcza ludzi takich, jak ja — cnotliwych i sprawiedliwych. In saecula saeculorum!...