W poniedziałek organista był już przy kościele, Szarak w kuźni, Staś bawił się z Kurtą na podwórzu pod okiem Magdy, a kowalowa pracowała w sadzie.
Około południa przed ich dom zajechała furka, z której jakiś człek, nie z tej wsi, zdjął piękne kasztanowate cielątko z białą gwiazdką na czole. Ponieważ małoletni czworonóg widocznie bał się szczekającego psa i iść nie chciał, furman więc ujął go jedną ręką za kark, drugą za ogon i w taki sposób przyprowadził do zdziwionej Szarakowej.
— Co to?... skąd to?... — pytała gospodyni.
— A to wam pani Łoska podarowała na posag dla waszego chłopaka — odpowiedział człowiek.
— Józek!... Magda!... a chodźcie ino!... Staś będzie miał krowę!... Przysłali mu ją ze dworu — wołała zachwycona kobieta, całując cielątko, któremu niemniej zachwycony Kurta potrochu oskubywał ogon.
Tym epilogiem zakończyła się przygoda Stasia.
Warszawa 1878 w grudniu.
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.