co zrobił obecnie. Taki młynek otwierał mu czarodziejskie wrota krainy wspomnień.
I otóż przypomniało mu się (zapewne czterdziesty raz w tym roku i w tym punkcie szosy), że fabryka Adlera i jej otoczenie bardzo przypominają inną fabrykę, gdzieś aż na brandenburskiej równinie stojącą, w której on, pastor Marcin Böhme, i jego przyjaciel, Gotlieb Adler, spędzili razem wiek dziecinny. Byli oni synami średnio zamożnych majstrów tkackich, urodzili się w jednym roku i chodzili do tej samej elementarnej szkoły. Potem rozeszli się na całe ćwierć wieku, w ciągu której Böhme skończył wydział teologiczny w Tybindze, a Adler zebrał kilkadziesiąt tysięcy talarów.
Potem znowu zeszli się, zdaleka od ojczyzny, na ziemi polskiej, gdzie Böhme został pasterzem protestanckiej parafji, Adler zaś założył małą fabrykę tkacką.
Od tej pory, przez drugie ćwierć wieku, nie rozłączyli się i odwiedzali wzajemnie po kilka razy na tydzień. Przez ten czas mała fabryka Adlera stała się ogromną; obecnie zajmowała 600 robotników, a właścicielowi przynosiła po kilkadziesiąt tysięcy rubli czystego zysku na rok. Ale Böhme został tem, czem był: niebogatym pastorem. Tylko, ponieważ skarby duszy ludzkiej zawsze procentować muszą, więc i pastor miał dochody, wynoszące rocznie kilkadziesiąt tysięcy — błogosławieństw.
Były jeszcze między dwoma przyjaciółmi i inne różnice.
Pastor miał syna, który kończył obecnie technikę ryską i marzył o zapewnieniu sobie, obojgu rodzicom i siostrze — chleba na dalszy bieg życia; Adler zaś miał syna jedynaka, który nie ukończył gimnazjum, podróżował zagranicą i marzył o jak najobfitszem korzystaniu z ojcowskiej kasy. Pastor frasował się tem: czy jego 18-letnia Anneta dobrze wyjdzie zamąż? Adler frasował się tem: co ostatecznie będzie z jego syna? Pastor był wogóle zadowolony ze swej majątkowej mierności i kilkudziesięciu tysięcy błogosławieństw rocznie;
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.