pugilares, wreszcie wywrócił kieszeń, ale i tu okularów nie było.
— Czybym zostawił w bryczce? — rzekł do siebie i zwrócił się, chcąc zejść z ganku.
Adler, który wiedział, że pastor w wewnętrznej kieszeni nosi tylko ważne dokumenta, wyrwał mu papier z ręki.
— Mój ty Gotliebie — mówił skłopotany Böhme — oddajże mi to, ja ci sam przeczytam, tylko... muszę pierwej znaleźć moje okulary... Gdzie one podzieć się mogły?
Zbiegł na dziedziniec, kierując się ku stajni.
— Proszę cię, zaczekaj, aż ja wrócę, bo to trzeba przedewszystkiem wyjaśnić...
I poszedł, trąc obiema rękami szpakowatą głowę.
W kilka minut później wrócił ze stajni, zupełnie zgnębiony.
— Musiałem zgubić okulary — mruczał. — Pamiętam, że kiedym siadł na bryczkę, miałem w jednej ręce chustkę, a w drugiej bat i okulary...
Rzucił się z niechęcią na kanapkę i przelotnie spojrzał na Adlera.
Staremu fabrykantowi żyły nabrzmiały na czole, a oczy stały się wypuklejsze niż zwykle. Czytał on papier z wielkiem zajęciem, wreszcie skończył czytanie i z gniewu — plunął na ganek.
— Och! jaki to szelma ten Ferdynand! — mruknął. — W ciągu dwu lat zrobił pięćdziesiąt osiem tysięcy trzydzieści jeden rubli długów, chociaż ja dawałem mu dziesięć tysięcy rubli rocznie!
— A wiem! — zawołał nagle pastor i wbiegł do przedpokoju.
Po chwili wrócił z triumfującą miną, niosąc swoje okulary w czarnej pochwie.
— Naturalnie! — mówił Böhme — że nie mogłem ich włożyć gdzie indziej, tylko w kitel. Co za roztargnienie!
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/093
Ta strona została uwierzytelniona.