który miał w mieście kancelarją. Załatwił najpilniejsze sprawy urzędowe, kupił, co mu było potrzeba, i około drugiej w południe poszedł do restauracji na obiad.
W największej sali znalazł tłum znajomych. Wszystkie stoły, ustawione w jeden szereg, nakryto i ozdobiono mnóstwem butelek wina, przeważnie szampańskiego. Przygotowania zdawały się zapowiadać niezwykłą pijatykę.
— Cóż to znaczy? — spytał Zapora. — Czy kto zamówił obiad?
Otoczyli go znajomi, a między nimi kilku przyjaciół Adlera.
— Wyobraź sobie — rzekł ktoś ze śmiechem — że młody Adler zakupił wszystkie obiady i każdego, kto tu wejdzie, zaprasza na bankiet.
— Spodziewam się, że i sędzia nie odmówi nam swego towarzystwa — odezwał się jeden z przyjaciół Adlera.
Zapora spojrzał na niego z boku.
— Odmówię! — odparł.
Młody człowiek, nie odznaczający się nadmiarem taktu, począł nalegać.
— Dlaczegóż to, szanowny sędzio?
— Dlatego, że na obiad, wydany za pieniądze starego Adlera, mógłby mnie prosić tylko stary Adler, a gdyby on mnie zaprosił — takżebym odmówił.
Do rozmowy wmieszał się drugi przyjaciel Ferdynanda.
— Czy sędzia masz co do zarzucenia Adlerowi?
— Nie wiele. Stary jest eksploatorem, młody próżniakiem, a obaj przynoszą nam więcej szkody, aniżeli pożytku.
Sumienie publiczne pierwszy raz odezwało się tak wyraźnie, przez usta człowieka, mającego cywilną odwagę. Przyjaciele Adlera umilkli, inni goście byli zakłopotani, kilku wrażliwszych wzięło kapelusze, z zamiarem opuszczenia sali.
W tej chwili wbiegł młody Adler z innym swoim przyjacielem. Przy pierwszym kroku spostrzegł on oryginalną figurę
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.