Młody korespondent czytał jakąś depeszę. Adler przystąpił do niego i spytał zmienionym głosem, choć spokojnie:
— Co to jest?
— Znowu bawełna poszła wgórę — odparł korespondent. — Zyskaliśmy dziś sześć tysięcy...
Nie dokończył. Adler wyrwał mu depeszę z ręki, zmiął ją i rzucił mu w twarz.
— Podły jesteś!... — krzyknął na urzędnika. — Podły! jak śmiesz mi coś podobnego mówić?...
Począł znowu biegać po salonach i mruczyć:
— Człowiek jest najgorszem bydlęciem!... Psy, widząc moją boleść, nie śmią łasić się i uciekają z podtulonemi ogonami... A on mówi o sześciu tysiącach rubli!...
Stanął nad wylęknionym urzędnikiem i, wytrząsając rękoma, mówił chrapliwie:
— Zrób mi to, ty kamienny łbie, ażeby czas cofnął się o jeden tydzień... o jeden dzień, a ja ci oddam wszystkie moje zarobki. Wyjdę z przeklętego kraju bosy i nagi, wyczołgam się na kolanach, będę tłukł kamienie przy drodze, będę marł głód i jeszcze będę szczęśliwy... No, ty!... czy potrafisz czas cofnąć o jeden dzień?... O pół dnia!...
Do kantoru wbiegł Böhme, zawiadomiony, że Adler wrócił.
— Gotliebie — rzekł pastor — konie czekają, jedź do mnie...
Fabrykant wyprostował się, włożył obie ręce do kieszeni i zabłocony, zziajany, patrząc zgóry na niego, mówił z ironją:
— Mój ty święty Marcinie, ja nie pojadę do ciebie!... Więcej ci powiem: ja — ani tobie, ani twojej Annecie, ani twemu Józiowi nie zapiszę jednego grosza!... Słyszysz?... Ja wiem, że ty jesteś tługa boży i że twoim językiem przemawia mądrość Pańska... Ale ja ci nie dam złamanego szeląga!... Mój majątek należy do mego syna i wcale nie jest przeznaczony na to, ażeby wspierał cnotę pastorskich dzieci... Idź ty, poczciwy Böhme, idź!... Idź do swojej chudej żony i do skromnej
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.