Nareszcie wybiegł z kantoru. Wieczorny mrok zasłonił go, a huk maszyn fabrycznych zagłuszył jego kroki.
Urzędnicy byli przerażeni. Nikt już nie wątpił, że Adler jest obłąkany, przynajmniej chwilowo. Ale o śledzeniu go, o rozciągnięciu nad nim opieki nikt nie myślał. Wobec wielkich i szybko rozwijających się nieszczęść, wszyscy potracili głowy. Umieli machinalnie odrabiać zwykłe czynności, ale na jakiś samodzielny krok wobec pryncypała, nawet oszalałego, nikt zdobyć się nie potrafił.
Pastor Böhme rozumiał grozę położenia. Znając charakter Adlera, przewidywał jakieś nowe niebezpieczeństwa i choć w części zapobiegłby im, ale nie śmiał wydawać żadnych rozporządzeń. Komu tu rozkazywać? ktoby go słuchał?
Tymczasem wypadki szły naprzód. Około siódmej jeden z robotników spostrzegł, że małe drzwi do składu bawełny są otwarte. Lecz nim zawiadomił o tem magazyniera, nim ludzie przybiegli, drzwi zamknęły się.
W fabryce poczęto szeptać o kradzieży, to znowu o pokutującym duchu Ferdynanda... Dano znać urzędnikom, którzy już wyszli z biura. Paru z nich przybiegło. Tknięci przeczuciem, obejrzeli kantor i przekonali się, że braknie najważniejszych kluczy od fabryki.
Kto je zabrał?... Bez kwestji pryncypał. Ale gdzie on sam jest w tej chwili?... Szwajcar zapewniał, że widział Adlera wchodzącego przez bramę; pomimo jednak czujności, nie spostrzegł, ażeby wychodził. Adler więc znajdował się w obrębie fabryki; ale kto go zechce szukać w gmachu tak wielkim, wśród nocy?
Tym razem zdaje się, że stary buchalter odgadł rodzaj niebezpieczeństwa, grożącego fabryce. Zwołał obermajstrów, kazał ustawić wartę przy kantorze, wstrzymać machinę i cofnąć robotników ze wszystkich sal.
Nim jednak wysłuchano tych rozporządzeń, rozległ się głos dzwonu na trwogę. Ze składów bawełny przez wszystkie otwory
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.