ności psychicznych robiło mu wielką satysfakcją, i dlatego, nie zważając na przestrach matki, prawił dalej swoje:
— Będę miał bat... będę miał bąk... będę miał...
Nagle urwał i zapytał:
— Proszę mamy, co znaczy: brzdęk?
Tym razem matka nie umiała mu odpowiedzieć.
— Czy to jest drewniane, czy jakie inne?
— Ale gdzież tam!... Ach, jakie ja mam zmartwienie z tobą, moje dziecko...
Czekały ją jednak większe zmartwienia, szczególniej z zakresu geografji i astronomji.
Pewnego razu, pani Wincentowa tłomaczyła dzieciom swoich chlebodawców kształt ziemi. Czworo tych głuptasków, z których jedno patrzyło w sufit, a drugie na podłogę, z najlepszą wiarą i bez żadnych zastrzeżeń, przyjęły do wiadomości zdania, że ziemia jest okrągła i że się obraca naokoło słońca. Jaś, czem innem zajęty, słyszał to zboku, a gdy wieczorem znalazł się z matką w pokoiku, rzekł:
— To wszystko musi być bajka!...
— Co takiego? — spytała matka.
— A to, żeby tam ziemia była okrągła — odparł Jaś. — Żeby była okrągła, toby z niej ludzie pospadali. Wiem przecież, bom nieraz łaził na stóg i zawsze z niego zlatywałem.
— A tyś tam poco łaził, niedobre dziecko? — zgromiła go matka, lecz opamiętawszy się, dodała: — Widzisz, ziemia jest większa... ho! ho!... ile razy większa od stogu...
— Gdyby była większa od stogu, toby ludzie jeszcze prędzej pospadali... eh!... nawet pozabijaliby się.
Na takie dictum umilkło biedne matczysko, nie mogąc wybrnąć z dziecinnych zarzutów i nie podejrzewając nawet, że to niespokojne i zabawnie rozumujące powątpiewanie zdradza zawiązek niepospolitego umysłu.
Jaś miał nadzwyczaj silną wyobraźnią. Pewnego razu usłyszał od parobków, że na księżycu, w czasie pełni, widać
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.