chłopa, który gnój nakłada. Odtąd, ile razy zdarzyła się sposobność, leżał po całych wieczorach na ziemi, z twarzą zwróconą do księżyca. Widywał wówczas mnóstwo rzeczy: raz, że księżyc toczy się jak koło po obłokach, to znowu, że pod powierzchnią jeziora jest drugi księżyc i drugie niebo, to znowu, że z ponad wód i wilgotnych łąk unoszą się jakieś olbrzymie widziadła, w długich powiewnych szatach... Chłopa jednak na księżycu zobaczył dopiero przy końcu lata.
Jednego wieczora, spacerujący po ogrodzie państwo Anzelmowie usłyszeli krzyk dziecięcy:
— Fornalu! fornalu!... Gospodarzu!...
Zaciekawieni, podeszli w tamtą stronę i zobaczyli Jasia, który zadarł głowę, twarz zwrócił ku księżycowi i wrzeszczał jak opętany:
— Fornalu! fornalu!...
Napróżno jednak zapytywali go: co to znaczy? Zawstydzony chłopak uciekł i dopiero w parę godzin powiedział matce:
— Bo to widzi mama, ja chciałem się tego chłopa zapytać, jak tam jest na księżycu?
Matka westchnęła.
Innym razem rzucił pytanie:
— Moja mamo, dlaczego ja chodzę, a lalka nie chodzi, chociaż ma nogi i jest do mnie podobna?
— A bo widzisz, moje dziecko, ty masz duszę, a lalka jej nie ma.
— A co to jest dusza?...
Matka zamyśliła się, i przywoławszy na pomoc katechizm księdza Putiatyckiego, odparła:
— Dusza... dusza jest to, co w twojem ciele myśli i niem rządzi...
— Przecie ja sam myślę, nie żadna dusza!
Pytanie to trapiło go i chciał się koniecznie dowiedzieć: jak wygląda dusza? Szczęściem, nadeszło wkrótce Boże Na-
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.