Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.
„Kochany panie.

„Mama chciała pisać do pana, ale już umarła...“

Przeczytawszy te wyrazy, rzucił pióro i zalał się rzewnemi łzami. „Już umarła!...“ Jakie straszne słowo, i to on sam je napisał!...
Odtąd po kilka razy zasiadał do rozpoczętego listu, na którym duże i nieforemne litery niejednokrotnie rozpływały się we łzach. Wreszcie, po kilku dniach, rzucił zaadresowany list do skrzynki, a wkrótce potem przechodzący przez pocztę, w szafce nieopłaconych korespondencyj, widzieć mogli między innemi adres, pisany ręką dziecinną:

„Do rąk własnych wielmożnego i kochanego pana Anzelma... w Wólce, żeby prędko doszedł.“

Zabawny ten adres był mimo to dokładnym; na nieszczęście jednak, na kopercie nie było marki!... List musiał przepaść, choć kto wie, czy od niego nie zależała przyszłość, a nawet życie Jasia.
Gdy rodzina filantropa wróciła ze wsi, pan Karol dostrzegł w Jasiu zmianę. Chłopiec patrzył na wszystkich śmiało, lecz ponuro. Gdy Edzio i Tadzio zaczęli opowiadać mu o konnej jeździe, pływaniu czółnem i wdrapywaniu się na drzewa, przerwał im, mówiąc:
— Znam ja to lepiej od was!
I wyszedł, nie wysłuchawszy końca ich opowiadań.
Nadomiar złego do książki siadał niechętnie, a gdy mu improwizowani nauczyciele wyrzucali lenistwo, odpowiadał:
— Żebym ja was tak uczył, wypędzilibyście mnie z domu!...
Zdarza się, że robak, schwytany przez dziecko, traci na chwilę przytomność i zachowuje się tak, jak rzecz martwa. Dopiero gdy go wsadzą na szpilkę, poczyna się wić i usiłuje kąsać. Jaś już się wił. Słabszy charakter w jego położeniu