Chłopak stanął przy szybie i, popatrzywszy jakiś czas, parsknął śmiechem.
— Co tam znowu!... — zapytała dama.
— A bo, proszę pani majstrowej, pan majster pokazuje, że mi da kopsa! — odparł chłopak, zatykając rękami usta.
— A gdzie poszedł?
— Jużci, że do dziurki!... Tam teraz przywieźli świeże piwo.
— Śmirus!.. wałkoń!... — lamentowała dama. — Żeby on tak często chodził do kościoła, jak na bawarje, toby go żywcem do nieba wzięli...
Skończywszy te sentencje, ziewnęła, zamyśliła się, a potem zawołała na chłopca:
— Jędrek!...
— Słucham pani majstrowej!...
— A skocz-no po kufelek piwa i rachuj który, bo oni nas zawsze okpiwają.
Gdy chłopiec przyniósł piwo, pani majstrowa wypiła je duszkiem, i zamknąwszy oczy, przesiedziała tak z pół godziny. Potem zaś, zwróciwszy się do Jasia, mówiła zwolna:
— Tak! tak! mój kawalerze... choć masz edukacją, oddali cię do rzemiosła. Ze mną było to samo: mogłam wyjść za urzędnika, a wyszłam za krawca... Siedzę też teraz za kontuarem i świecę ludziom oczami... Tak to, tak!... Jędruś!...
— Słucham pani majstrowej!... — odparł drzemiący chłopak.
— Skocz-no po kufelek piwa!... A który to idzie?...
— Dziewiąty, proszę pani majstrowej.
— Jak to dziewiąty?... liczyłam przecież po szybach, i jeszcze mi jedna została.
— Ale dziewiąty, proszę pani majstrowej!... — twierdził zuchwale chłopak, choć w tej chwili miał bardzo czerwone uszy i ponure wejrzenie.
Do takiego to majstra wszedł Jaś „na poprawę.“ Z po-
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.