— Cóż oni takiego zrobili?...
— Oni wszystko dobrze robili!... — odpowiedział chłopiec.
„Wszystko dobrze robili!...“ W tem to i sęk. Panewka też dobrze robił — krawieczyznę; ale o reszcie dobrych czynów nie wiedział. W pierwszej chwili chciał nawet zapytać Jasia: co to znaczy robić dobrze? Ale przyszło mu na myśl, że jest przecie czeladnikiem, a Jaś terminatorem, dał więc spokój. Odtąd jednak coś go trapiło we wnętrzu, i czy się ubierał, czy krajał, czy pił, zawsze myślał: co to znaczy robić dobrze, ale tak dobrze, że to nu!... Był on ziemią, która oczekiwała niebieskiej rosy.
Innym razem słyszał Panewka, jak Jędruś mówił do chłopców:
— Ten podły Jasiek psuje nam interesa! Nie chce nic brać od kundmanów za odnoszenie, a jak co wytarguje na mięsie, to oddaje majstrowej... Lizus!...
Błyskawica oświetliła ciemny umysł Panewki; przeczuł on, że oddawanie pieniędzy majstrowej należeć musi do czynów dobrych.
Ponieważ na drugi dzień przypadała niedziela, więc pan Ignacy (który nie mieszkał u Durskiego), wybrał się z wizytą do Jasia. Zastał go na strychu, gdzie wszyscy terminatorzy sypiali.
Po krótkiej pogadance, która się ciągle urywała, czeladnik nagle zapytał chłopca:
— Dlaczego ty sobie nie bierzesz koszykowego, głupi?... Miałbyś przecie trochę własnych pieniędzy...
— Ja nie chcę kraść! — odparł z oburzeniem sierota.
— Głupi! głupi! — mruczał zmieszany Panewka, usiłując nadrobić miną. — Przecież co utargujesz w jatce, to twoje.
— Co to, to chyba nie! — odpowiedział Jaś. — Jeżeli się potrzeba z czem kryć, to już jest źle.
Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/251
Ta strona została uwierzytelniona.