Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

nie mógł prawie żyć bez Jasia, Jaś obywał się bez niego doskonale, a nawet niekiedy nudził się nim. Istotnie, owe wiekuiste a niezawsze rozsądne pytania, owe wpatrywanie się w oczy, ślepa wiara we wszystko, co wychodziło z ust chłopczyny, mogły zaciężyć nawet wytrawnemu człowiekowi. Bezmierne przywiązanie zawsze nakłada pewien rodzaj pęt na osobę ukochaną, i dlatego łatwo może się sprzykrzyć.
Z rodziną pana Karola stosunki Jasia zerwały się zupełnie. Będąc już w terminie, sierota odwiedził ich kilka razy. Za pierwszym razem pani pogadała z nim w przedpokoju i kazała nakarmić w kuchni. Za drugim razem pan Karol palnął mu długą mówkę, w której radził kochać, szanować i słuchać majstra, i — zarabiać na przychylność kolegów. Za trzecim razem — zamknięto chłopcu drzwi przed nosem. Odtąd ani razu nie poszedł tam i począł uczuwać w sercu niechęć do znakomitego filantropa, którego rady, w oczach Jasia, nie miały sensu. „Słuchać majstra“ — a więc pić piwo i wódkę, pochlebiać i niekiedy kłamać! „Zarabiać na przychylność kolegów?“ — a więc kraść i znowu kłamać!... Rozmyślając nad tem kazaniem, Jaś wzruszył ramionami, choć miał dopiero lat jedenaście.
Wśród takich wypadków minęło lato, jesień, a nawet i Boże Narodzenie. Jaś na kolędę dostał od majstra nową kamizelkę, a od pana Karola następujący liścik, zaadresowany na imię Durskiego:

„Jasia nie proszę na święta, ponieważ prawdopodobnie sam nie będę w domu. Z pieniędzy pozostałych po nieboszczce, a ulokowanych przeze mnie w kasie oszczędności, posyłam rs. 10 na zakupienie rzeczy dla Jasia potrzebnych. Przypominam mu też, aby był dobrym i westchnął niekiedy za duszę matki. Uniżony sługa Karol.“

Pan Kalasanty list ten odczytał głośno, wobec wszystkich terminatorów i czeladników, szczególny kładąc nacisk na