— A cóżem ja temu winien? — odparł Ślimak.
„Nie tyżeś winien? — szeptała zkolei ziemia. — Sam jadasz trzy razy na dobę, a mnie — jak często karmisz?... Daj Boże raz na osiem lat! A dużo mi dajesz? Piesby zdechł na takim wikcie. I czego ci żal dla mnie sieroty?... Oto — wstyd powiedzieć — skąpisz mi bydlęcej mierzwy!...“
Skruszony chłop zwiesił głowę.
„Sam sypiasz, jeżeli cię żona nie spędzi, i po dwa razy na dobę; a mnie — jaki dajesz wypoczynek? Raz na dziesięć lat, i to jeszcze bydło mnie depcze. I ja mam być z twojego bronowania kontenta? Spróbuj nie dać siana, nie wyściel obory krowom, tylko je skrob szczotką, a zobaczysz, czy będziesz miał mleko? Padnie ci stworzenie, gmina przyszle weterynarza, żeby wybił resztę dobytku, i nawet Żyd skóry z tego nie kupi!“
— Oj, la Boga, la Boga!... — wzdychał chłop, uznając, że ziemia ma rację. Ale pomimo skruchy, nikt go nie pożałował w strapieniu. Owszem, chwilami zrywał się wiatr zachodni, i zaplątany między zeschłe badyle na miedzy, świstał mu w ucho:
„Nie bój się, dam ja ci, dam!... Sprowadzę taki deszcz, taki potop, że resztę czarnoziemu wypłócze ci na gościniec, albo na dworską łąkę. Żebyś własnemi zębami bronował, i tak jeszcze z roku na rok będziesz miał coraz mniej pociechy. Wszystko wyjałowię!“
Nienapróżno wiatr groził. Za ojca nieboszczyka, za starego Ślimaka, zbierano w tem miejscu po dziesięć korcy pszenicy z morgi. Dziś i za siedem korcy żyta trzeba dziękować Bogu; a co będzie za dwa, za trzy lata?..
— Ot, chłopska dola! — mruknął Ślimak. — Pracuj, pracuj, a zawsze tylko z jednej biedy wleziesz w drugą. Inaczejbym ja gospodarował, żeby tak doczekać jeszcze jednej krowiny i choćby tak tej oto łączki...
Wskazał batem na łąkę przy Białce.
Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.