Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

to i ja was nie potraktuję przy moim — odparł szorstko Ślimak.
— Nie dziwota, bo ja nie zarabiam nawet na krowach tyle, co wy na kurach.
— Zato wy na ludziach zarabiacie nawięcy.
— Ma rację! — poparł Ślimaka Wiśniewski i zaraz począł go obchodzić o pożyczenie stu złotych do Nowego Roku. Gdy mu zaś odmówiono, skrył się między zebranych pod kościołem gospodarzy, narzekając na hardość Ślimaka.
— Już z niego wielki pan, a niezadługo nie zechce gadać z chłopami!...
— We dworze nie był u żniwa, choć go wzywali — wtrącił karbowy.
— Jego kobieta zasiadła w najpierwszej ławce przed ołtarzem — dodał Wojtasiuk.
— Zawdy pieniądz przewraca ludziom w głowie — zakończył Orzechowski. Poczem weszli do kościoła.
Owczarzowi nie przyniosły szczęścia dane mu na buty pieniądze. Gdy pokorny, jak zawsze, stanął w babińcu, aby nie świecić w oczy Panu Bogu swoją wytartą sukmaną, dziady z ogromnym krzykiem zaczęli mu wypominać, że nigdy nie wspiera ubogich. Poszedł tedy do karczmy zmienić trzy ruble, a tam znów zaczepił go szynkarz:
— Jakże będzie, panie Macieju, z mojemi pieniądzmi?
— Z jakiemi pieniądzmi?
— Jużeście zapomnieli?... Przecie od Bożego Narodzenia winniście mi siedem złotych.
— Słyszeliśta!... — oburzył się Owczarz. — Niechże ludzie z całej wsi powiedzą, że mi nigdy nie borgujecie, a kiedy piję, to muszę płacić gotówką.
— To jest prawda — odparł szynkarz. — Ale na Boże Narodzenie, jakeś się, Maćku, upił, toś mnie tak ściskał, tak całował, że musiałem ci dać na kredyt wódki i piwa i araku i jeszcze obwarzanków.