drogą i dłużej wypoczywa bez noc. Ale zato latem wstaje o czwartej i penetruje caluśki świat do ósmej wieczorem. Tak samo człowiek powinien ruchać się od świtu do zachodu słońca. Ale ty możesz se jeszcze spać i w dzień, bo i tak niewielebyś zrobiła, choćbyś nie spała. Heta!... wio!...
Wjechali do lasu.
— O, widzisz — mówił Owczarz do dziecka — to jest las, ale nie nasz, ino dziedzica. Kupił se tu Ślimak cztery siągi drzewa, i zwozimy je, póki droga lepsza, a konie w polu niepotrzebne. Jak urośniesz, będziesz se tu z dziećmi chodziła na jagody. Ino nie załaź daleko i rozglądaj się, żeby ci wilk drogi nie zastąpił. Tpru!... stój!...
Stanęli pod stosem drzewa. Owczarz odwiązał dziecko od sani i rozejrzawszy się, umieścił je na kępie jałowcu, w miejscu zacisznem. Potem wydobył z kobiałki flaszkę mleka i przytknął do ust znajdy.
— Naści, pij, nabierz sił, bo będzie trochę roboty. Szczapy są niemałe, i dobrze się nadźwigasz, zanim naładujesz sanie. Już nie chcesz?... A psik!... Niech ci będzie na zdrowie. A jak czego potrzebujesz, to wołaj.
Zawdy nawet z takiem maleństwem weselej jest, aniżeli samemu — dodał do siebie. — Dawniej nie miał człowiek do kogo gęby otworzyć, a dziś nagada się za wszystkie czasy.
Wziął się do nakładania drzewa.
— Przypatrz-że się teraz, jak idzie taka robota. Jędrek toby zara szarpnął szczapę, rozwaliłby cały siąg, zmęczyłby się i wnet ustał. Ale ty weź drewno z wierzchu — tak — ładnie, ciągnij se powoli, włóż na ramię i do sani. Ot, i już masz jedno. Tak samo z drugiem. Bierz powoli z wierzchu siąga, na ramię i do sani. Ot, i masz dwa. Ino pomaluśku, nie zrywaj się, bo ustaniesz.
Drewno, psia wiara, nie chce iść na sanie, bo ono ma swój rozum i wie, co go czeka. Tak kużden woli własny kąt, choćby najgorszy. Ino takiemu wszystko jedno — dodał z westchnie-
Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.