Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co my wam możemy zrobić? — zapytał chory. — Czy wam ziemię zabierzemy? czy może w szkodę bydło wpędzimy? czy będziem kraść albo rozbijać?... Nasi są ludzie spokojni, nikomu w drogę nie włażą, byle im nikt nie lazł...
— Zawdy kupiliśta naszą wieś — wtrącił Ślimak.
— A poco ją wasz pan sprzedał? — rzekł chory. — Gdyby na tych gruntach, zamiast jednego pana, który nic nie robił, tylko pieniądze wydawał, siedziało ze trzydziestu chłopów, nasiby tu nie przyszli. Albo — dlaczego wy sami nie kupiliście wsi całą gromadą? Taki wasz pieniądz, jak i nasz, takie wasze prawa, jak i nasze. Ale, choć zdawiendawna siedzicie na miejscu, nie dbaliście o kupienie tych gruntów, aż trzeba było z za Wisły kolonistów sprowadzić. I dopiero jak nasi kupili, to was zaczyna kłuć w oczy. Pan was nie kłuł.
Zadyszany spuścił głowę na piersi i przypatrywał się swoim wychudłym rękom. Po chwili znowu zaczął:
— Wreszcie komuż to koloniści odsprzedają swoje kolonje? Chłopom. Za Wisłą wszystko po nas wykupili chłopi i wszędzie kupują tylko chłopi...
— Zawdy jeden z waszych chce grunt wytumanić ode mnie — odezwał się Ślimak.
— Ale... hale!... — wtrąciła Ślimakowa.
— Co on za jeden? — spytał chory.
— Bo ja wiem, co za jeden? — odparł Ślimak. — Byli tu u mnie już dwa razy, jakiś stary i jakiś brodaty, a łakomią się na tę oto górę. Mówią, że będą na niej wiatrak stawiać.
— To Hamer — półgłosem odezwała się podróżna, patrząc na ojca.
— A, Hamer — powtórzył chory. — On i nam narobił kłopotu — dodał głośno. — Nasi chcieli iść za Bug, gdzie ziemia kupuje się po trzydzieści rubli morgę, a on ciągnął ich tutaj, dlatego, że u was kolej budują. No, i kupili nasi