Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

— Poco mamy woma sprzedawać tanio, kiedy nam dziś-jutro zapłacą lepiej.
— Któż wam zapłaci?
— A choćby i te Niemce, co osiedli w waszej wsi.
— To oni i u was kupują? — spytał zaciekawiony Ślimak.
— Od kiedy już... Niech ino jest co większego na zbyciu, wnet zajedzie Niemiec, jeszcze pierwej od Żyda, i płaci bez targu. A co się dla nich miele mąki we młynie!... Tyle, jakby na wojnę szło.
— Ha! — pomyślał Ślimak — skupują po wsiach, bo zboże jeszcze w polu, a ich dużo narodu.
Handlowe operacje Ślimaka i bratanie się z Niemcami ogromnie nie podobały się chłopom z jego wsi. Nawet pod kościołem w niedzielę niebardzo który odpowiadał mu: „Na wieki wieków.“ Gdy zaś Ślimak przechodził koło jakiej gromady, wtedy głośno rozmawiali między sobą o odstępcach świętej wiary katolickiej, którzy mogą ściągnąć na ludzi gniew boży.
Nawet Sobieska wpadała do ich chaty rzadziej i ukradkiem, a raz, wypiwszy wódki — rzekła:
— Bo to gadają u nas, żeście się całkiem wykrzcili na Szwaba... Prawda — dodała po chwili — że Bóg miłosierny wszędzie jeden, ale zawdy Szwab to rzecz paskudna!...
Aby stłumić plotki, za radą żony Ślimak dał jednej niedzieli wikaremu na wotywę i tego dnia z żoną i Jędrkiem był u spowiedzi. Nic mu to jednak nie pomogło. Wnet bowiem Grzyb pod kościołem, a Josel wieczorem w karczmie, wytłumaczyli gospodarzom, że Ślimak nie modliłby się tak gorąco, gdyby na nim nie ciążyły grzechy.
— Musiał on cosik dobrego zmajstrować, kiedy aż oboje z babą do spowiedzi poszli!... — mówili chłopi, popijając piwo.
W końcu maja Owczarz doniósł Ślimakowi, że od kilku dni Niemcy przed wschodem słońca wysyłają gdzieś fur-