Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

dlatego że się Niemce na nas zawzięły? Czy to jest sprawiedliwość, wielemożny panie?
Tak mówił jednym tchem Ślimak, coraz kłaniając się do ziemi. Starszy pan z początku patrzył na niego zdziwiony; wnet jednak zrozumiał, o co chodzi, i zwrócił się do Fryca Hamera z pytaniem:
— Dlaczego nie wziąłeś go pan do roboty?
Fryc wystąpił parę kroków naprzód, i hardo patrząc na nieznajomego, odparł:
— A czy pan zapłaci za mnie karę, jak którego dnia nie dostawię furmanek?... Pan za furmanki nie odpowiada, tylko ja. No, więc ja biorę takich ludzi, którym ufam, że mi nie zrobią zawodu.
Starszy pan z gniewu przygryzł usta, ale milczał. Po chwili rzekł do Ślimaka:
— Pomóc ci, mój bracie, w tym wypadku nie mogę. Zato ile razy przyjadę w waszą okolicę, będziesz mnie odwoził. Zarobisz niewiele, zawsze trochę. Gdzie mieszkasz?...
Ślimak wskazał dym, unoszący się za jarami, mówiąc, że tam jego chałupa. Gdy zaś pan odchodził do robotników, którzy czekali na dyspozycje, objął go na pożegnanie za nogi.
Zmiarkowawszy, że niema na co czekać, chłop zawrócił ku domowi. W drodze zaczepił go stary Hamer.
— A co? — mówił stary — jak źle, żeście mi nie sprzedali gruntu! Ja wiedziałem, że nie wytrzymacie z nami. Teraz będzie jeszcze gorzej, bo Fryc rozgniewał się na was.
— Pan Bóg mocniejszy od Fryca — odparł chłop.
— Namyślcie się — mówił Hamer. — Zapłacę wam siedemdziesiąt pięć rubli za morgę.
— I drugie tyle nie wezmę — rzekł Ślimak.
— Będzie wam bieda, bo tu już nic nie zarobicie. Wam trzeba albo siedzieć przy dworze, albo mieć dużo gruntu. Za Bugiem kupilibyście najmniej dwadzieścia morgów za to, co weźmiecie ode mnie.