Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

przypominał swoją obecność; w południe rzucał blask, rażący oczy, w nocy świecił jak linja, wykreślona fosforem na murze.
Owczarz także przypatrywał się dziwowisku, które i jemu wydawało się buntem przeciw porządkowi świata.
— Niesłychana rzecz — mówił kulawy parobek — sypać tyle piasku na pole i jeszcze zacieśniać wodę. Białka, jak przybierze, nie zmieści się w tem otwarciu, co go dla niej zostawili.
Ślimak teraz dopiero spostrzegł, że końce nasypu z obu stron prawie dotykają brzegów rzeki. Ponieważ jednak umocniono brzegi murowanemi przyczółkami, więc nie widział w tem nic niebezpiecznego, przynajmniej dla siebie.
— Tak — odpowiedział Owczarzowi. — Z tamtej strony wału woda może rozlać się na pola, ale nam nic nie zrobi.
Niemniej zastanowiło go, że Hamerowie na swoim brzegu Białki z wielkim pośpiechem w niższych miejscach budowali nasypy, jakby lękając się, że w razie przyboru, rzeka może zalać im pole.
— Mądre Szwaby! — myślał chłop. — Wartoby i na naszym brzegu zrobić to samo. — Więc planował, że jak zbierze siano, wówczas oddzieli swoje pole wałem od niemieckiej łąki, a plecionym płotem umocni podstawy wzgórz, aby ich woda nie podmyła w razie wypadku. Zdawało mu się nawet, że już dzisiaj, kiedy jest tyle wolnego czasu, możnaby wziąć się do stawiania płotów, ale — zaczął odkładać z dnia na dzień, i skończyło się, jak zwykle, na zamiarach.
Nie mógł przewidzieć, jak straszne za to spotka go nieszczęście.
Był początek lipca, kiedy po sianokosach dochodzi zboże, a ludzie gotują się do żniwa. Ślimak zebrał siano i zwlókł je na podwórek, aby doreszty wyschło, a Niemcy zajęli swoją łąkę i natychmiast oddzielili ją żerdziowym płotem od gruntów chłopa. Lato tegoroczne odznaczyło się wielkiemi upałami; pszczoły roiły się, zboża żółkły, wody Białki toczyły