Owczarz kręcił głową.
— On był od zimy chory — odezwał się parobek.
— Hę? — spytał Ślimak.
— Prawdę mówię — ciągnął Owczarz. — Od zimy, kiej go tak raz zaziębiło, co aż tydzień leżał, Stasiek był chory. Przeleciał, bywało, ze sto kroków, to się męczył i zara gadał: „Maćku, dusi me!...“ A jak raz, tej wiosny, wbiegł pod górę, kiedym tam orał, to go nawet zamroczyło. Musiałem do rzyki schodzić po wodę i cucić go.
— Wtedy także — mówił Owczarz — co to Niemce wytyczały sobie miejsce na dom, Staśka zamroczyło nie ich śpiewanie, ino to, że prędko wleciał na górę i zmęczył się...
— Niceś o tem nie mówił? — przerwał Ślimak.
— Mówiłem gospodyni, ale zaraz na mie wsiadła: „Co ty się znasz?... Całe życie chodziłeś ino za bydłem, głupi jesteś, a gadasz jak felczer...“
— No, widzicie — rzekł bakałarz. — Chłopak z pewnością chorował na serce, i to go biedaka zgubiło. Gdziekolwiekby upadł, w wodę, czy na ziemię, zawszeby umarł, jeżeli w nim serce ustało... Nie my temu winni, ani nasze modlitwy chrześcijańskie.
Ślimak słuchał z uwagą i stopniowo jakby wracał do przytomności.
— Może to i tak — mruczał — że Stasiek umarł swoją śmiercią...
Zapukał do okna i wywołał z izby żonę. Ukazała się po chwili na progu.
— Czego? — rzekła, trąc oczy zapuchnięte z płaczu.
— Cóżeś ty nic nie mówiła, że Stasiek od zimy chorował? Nie mógł latać, a jak się zmęczył, to go dusiło i mroczyło?
— Jużci chorował — odparła — ale cóżbyś ty mu pomógł?
— Nie pomógłbym, ale zawdy chłopaka śmierć czekała.
Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.