wpadł pewnego wieczora do izby Jędrek bardzo zalterowany. Matka, zajęta przy kominie, nie zwróciła uwagi na chłopca; ale ojciec, choć było skąpo światła w chałupie, spostrzegł, że Jędrek ma poszarpaną sukmanę, zwichrzony łeb i sińce pod oczyma.
Ślimak, niby niechcący, z tej i owej strony obejrzał zasapanego Jędrka, domyślił sobie to, o czem myślał, wytrząsnął fajkę, splunął i rzekł:
— Widzi mi się, chłopak, że ci ktoś w gębę dał?... I to pewnie ze trzy razy...
— Ja jemu lepiej dałem — odparł zachmurzony Jędrek.
Matka w ową chwilę była w sieni, więc narazie nie słyszała rozmowy. Ojciec zaś nie śpieszył się z badaniem, bo właśnie zapchany cybuszek przepychał drutem. Dopiero przedmuchnąwszy go, pytał dalej:
— Któryż cię tak uczcił?
— A ten hycel Herman — mruknął Jędrek, poruszywszy łopatkami, jakby go co kąsało.
— Ten od Hamera? — pytał ojciec.
— Przecie on.
— A cóżeś ty robił u Hamera, kiej zakazano ci tam chodzić?
— Takem se zaglądał do bakałarzów bez okno — odparł zaczerwieniony chłopak, i szybko dodał:
— A tenci, niemieckie nasienie, wyleciał z kuchni i dre się: „Co tu podpatrujesz dom, złodzieju?“ — „Com ci ukradł?“ — ja mówię. — „Jeszcze nic — on mówi — ale pewnie ukradniesz.“ — I zaraz woła: „Poszedł stąd, bo ci dam w zęby!“ A jo mówię: „To spróbuj!“ A on: „Jużem spróbował.“ A jo: „Może spróbujesz jeszcze raz?“ A on: „Masz jeszcze raz...“
— Pochopny Szwab! — mruknął Ślimak. — A ty jemu nic?
— Com mu miał zrobić? — obruszył się Jędrek. — Zła-
Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.