Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

wet śnieg niebardzo dokuczał. Na domiar zalet tego miejsca, gdy mu się raz nogi obsunęły, poczuł Maciek, że na prawo, w zagłębieniu, jest jakby szeroki kamień, tej wysokości, co stołek.
— Siąść, nie siądę — myślał — bobym zmarzł. Ale przysiąść można. Coprawda — dodał w sobie po chwili — na mrozie to ino spać się nie godzi i ligać, ale siedzieć nie jest rzecz szkodliwa.
Usiadł tedy śmiało, pociągnął czapkę na uszy, mocniej zawinął sierotę, która wciąż spała, i rozmyślał, że — jak chwilę tu odpocznie, to chwilę podrepcze, znowu odpocznie, znowu podrepcze, i tak doczeka rana.
— Byle ino nie zasnąć — mruczał.
W tem zagłębieniu śnieg już go nie dosięgał, a nawet zdawało się, że jest trochę cieplej na dworze. Maćkowi zmarznięte nogi odtajały, a zamiast zimna, czuł, że mu coś chodzi po podeszwach jakby mrówki. Mrówki owe, przelazłszy między palcami, poczęły szemrać po całej stopie: potem weszły na złamaną nogę, później na zdrową, i dosięgły kolan.
Niewiadomo skąd jedna taka mrówka poczęła mu chodzić po nosie. Chciał ją zrzucić, ale wnet cały ich rój usiadł mu na tej ręce, gdzie spała znajda, a potem na drugiej. Owczarz nie spędzał ich, raz, że chodzenie to nie pozwalało mu zasnąć, a wreszcie — że robiło mu przyjemność. Aż uśmiechał się, czując, że figlarny owad sięga mu do pasa, i bynajmniej nie pytał: skąd się mrówki wzięły? Wiedział przecie, że siedzi w jarach, między krzakami, gdzie o mrowisko nietrudno, a o zimie jakoś — zapomniał.
— Byle ino nie zasnąć... Byle nie zasnąć — powtarzał. Ale nareszcie przyszło mu na myśl: dlaczego nie zasnąć? Jest noc, jest przecie w stajni... Tak, jest w stajni, lecz zaraz mają tu przyjść złodzieje. Więc Maciek czeka na nich z okrutnym kijem w garści, i ażeby nie zaspać, nie kładzie się, lecz siedzi na pieńku.