Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

Ślimak zamyślił się.
— Kiej mnie się zdaje — rzekł — że tamta ziemia, niby Gawędziny, jest lepsza od hamerowskiej.
— To wam dam więcej łąki. Zgoda?... — nalegał Grzyb.
— Bo jo wiem? — odparł Ślimak, drapiąc się w głowę.
— No, to zgoda — pochwycił Grzyb. — Ale wy za moją dobroć zapłacicie sto pięćdziesiąt rubli Grochowskiemu i sto Joselowi.
Ślimak zawahał się.
— Jeszczem swojej kobiety nie pochował, a już z drugą mam się żenić? — westchnął.
Wahanie to oburzyło starego.
— Nie bądźże głupi! — krzyknął. — Cóżto?... obejdziesz się bez baby na gospodarstwie? Nie ożenisz się to nodali za puroku? Nieboszczka zmarła, i kaput! Ale żeby mogła się tera ozwać, samaby ci pedziała: „Żeń się, Józek, i nie kręć nosem na takiego dobrodzieja, jako Grzyb!“
— Czego się ta swarzycie? — spytał, podchodząc do nich Grochowski.
— Gadam mu, żeby się ożenił z moją siostrą, z Gawędziną, a on mi się przekomarza — odparł Grzyb.
— Ba! ale chceta, ażebym z własnej kieszeni spłacił Grochowskiego i Josela — odpowiedział Ślimak.
— A piętnaście morgów mienia, a śtyry krowy, a para koni i wszelaki domowy dostatek, to co? — zaperzył się Grzyb.
— No, jużci warto — wtrącił Grochowski. — Ino jakże on będzie gospodarował na dwu ziemiach?
— Jo im wymienię — pochwycił Grzyb. — Siestrzyne grunta wezmę na siebie, a im dam piętnaście morgów, tu, przy Ślimakowej chudobie.
— Przecie to Hamerowe — rzekł Grochowski.
— Jakie ta Hamerowe! — zawołał Grzyb. — Dziś mi sprzedadzą, a nopóźniej po niedzieli zajedziemy do rejenta