Wypił, schylił się Grzybowi do kolan i następnie podał mu pełny kieliszek.
— A jo ci mówię, bracie Ślimaku — odpowiedział Grzyb — że moja kochana siostra juże wczoraj, jak był u nas dobrodziej, pomyślała o tobie. Dziś przysłała ci największy woreczek krup, pszenną bułkę i osełkę masła i gadała mi, żebyś u niej mieszkał, pokąd se nie odbudujesz własnej chałupy. Jo ci też z serca rad jestem, jak najrodzejszemu bratu, boś ty jeden z całej wsi oparł się niedowiarkom i niemało we wojnie z nimi ucierpiałeś, co ci Bóg nagrodzi.
Wypił i podał kielich Grochowskiemu.
— Bardzom kuntenty — rzekł sołtys, gdy mu nalano miodu — bardzom kuntenty, że się tak wszyćko na dobre odwróciło. Zatem, życę tobie, bracie Ślimaku, szczęścia z nowej żony i z Jędrka, co go dziś mają z kozy wypuścić. A wam, bracie Grzybie, życę szczęścia z nowego śwagierka i z tego oto niecnoty Jaśka, żeby się choć raz bestyja ustatkował. A tobie, Jaśku, żebyś na nowem gospodarstwie lepiej gospodarował niżeli Niemce, a do cudzych stajen nie zaglądał, bo wiem, że na was chłopy się już zmawiają i w łebbyś dostał przy nopirszy okazji, amen.
— Po niedzieli kupuję folwark od Hamera, a po świętach zrobię dwa wesela! — zawołał uradowany Grzyb.
Po tych słowach czterej chłopi zaczęli się ściskać i całować, a Ślimak, widząc, że już zabrakło miodu, wysłał parobka Grochowskiego na wieś do Josela, po butelkę wódki i butelkę araku.
— Za mało, bracie! — ozwał się Grochowski. — Nakaż, żeby ci Josel przysłał ze trzy garnce wódki i beczułkę piwa, bo na dzisiejszy pogrzeb nieboszczki pewno zwali się kupa ludu.
Ślimak posłuchał roztropnej rady sołtysa i zrobił dobrze.
Gdy bowiem ku wieczorowi przywieziono trumnę z mia-
Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.