„Co będzie, jeżeli Pan na mnie spojrzy? Czy pod jego wzrokiem nie rozpadłaby się w proch ziemia cała?“
Wtedy zobaczył nad głową Wszechmocnego wagi z napisem: Wagi Ofira. Jeden ich talerz, ze „skarbami wiecznemi“, był tak lekki, że unosił się wgórę aż tam, gdzie już nic nie było. Drugi talerz, ze „skarbami doczesnemi“, zdawał się wciąż pochylać nad zamyślonem czołem Stwórcy. Ile razy który niewolnik jęknął, albo bat chlustnął, albo kobieta zapłakała, — tyle razy talerz „skarbów doczesnych“ pochylał się mocniej, aż gięła się belka wagi.
Jeszcze chwila, a wagi Ofirowe potrącą Przedwiecznego...
Bogacz struchlał i uczuł straszny ból. Zdawało mu się, że najmocniej poraniony niewolnik, przysypany w swojej kałuży mrowiskiem robactwa — jest szczęśliwszy od niego.
A tymczasem młyn turkotał, dzwoniły łańcuchy, wyli ludzie, i wagi Ofirowe spadały wciąż niżej.
Na wschodzie ukazał się biały rąbek. Słońce nie mogło wejść nad ziemię, z obawy, aby nie zobaczyć, jak Pana potrącą wagi bogacza. Drzewa stuliły liście, ptactwo upadło na ziemię, a dzikie zwierzęta kryły oblicza swoje w piasku pustyni.
Cały świat czekał na jakieś wielkie nieszczęście.
Wtedy Ofir szepnął zsiniałemi ustami:
— Całoroczny dochód mój oddaję niewolnikom!...
Na niebie waga drgnęła, i talerz skarbów doczesnych poszedł nieco wgórę, choć daleko mu było do skarbów wiecznych.
Świat odetchnął i pokazał się skrawek słońca.
Ofir zwołał ekonomów i kazał wszystkie roboty na dzień dzisiejszy wstrzymać, a potem sprowadzić niewolników przed siebie.
Waga podniosła się znowu wgórę.
Gdy przyszli zdziwieni i zatrwożeni niewolnicy, Ofir rzekł do nich:
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.