Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.




W GÓRACH.

— Panie drogi — mówił do mnie jeden z przyjaciół, wielki dziwak — panie drogi, homeopaci mają znakomitą zasadę: „podobne leczy się podobnem.“ Przecież ospę nawet alopaci leczą ospą, a Pasteur wściekliznę chce leczyć wścieklizną. Ale naco te przykłady?... Opowiem panu fakt, na który patrzyłem, gdzie człowiek z urojonych strachów uleczył się zapomocą istotnego niebezpieczeństwa.
Po tym wstępie mój przyjaciel zapalił cygaro i ciągnął dalej:
— Pierwszy raz widziałem Alpy przed dwudziestoma laty, przyjechawszy do Thusis. W kilka dni po przybyciu do tego miasteczka, wybrałem się z pewnem towarzystwem na mały spacer. Przy tej jednak okazji najadłem się tyle strachu, że, zniechęcony, natychmiast opuściłem Thusis, a następnie przez kilka lat nie mogłem patrzeć na góry.
Na ową wycieczkę poszliśmy w sześć osób: było nas dwu Polaków, Niemiec, Anglik i dwie damy Francuzki, wszystko lokatorowie tego samego hotelu. Nie wzięliśmy przewodnika, ponieważ Anglik znał miejscowość, a szczyt, na który mieliśmy się drapać, zdawał się tak widocznym i łatwym, jak to krzesło na środku pokoju. Widziałem wprawdzie przez lunetę na stoku góry jakieś zmarszczki poprzeczne i podłużne, ale ponieważ nie były większemi od zagonów, nie myślałem o nich. Dziwiłem się nawet, że na taki spacerek wychodzimy z hotelu o dziewiątej rano; nie chcąc się jednak przyznawać, iż nie mam pojęcia o górach, nie robiłem żadnych uwag, a w podróży zachowywałem się jak turysta, który przedeptał

41