Ta strona została uwierzytelniona.
Reszta jego przygody była dosyć prosta.
Rzuciwszy się ze skały, trafił na warstwę kamyków, a chcąc prędzej skończyć ze swoim zawrotem głowy, biegł przed siebie na oślep. Po kilku minutach wyminął strefę mgły i zobaczył — drogę bezpieczną. Wtedy, ochłonąwszy ze wzruszenia, z niemałym trudem wdrapał się znowu na górę, aby nas z niej sprowadzić.
— No, i co pan powiesz — zakończył mój przyjaciel — że od tego wypadku Niemiec najzupełniej pozbył się zawrotu głowy... Został nawet członkiem klubu alpejskiego, a dziś jego nazwisko spotykam na liście turystów, którzy wchodzą na najwyższe szczyty...
Podobne leczyć podobnem!