trzęsienia ziemi. Widzisz ściany z płótna, z rzeźbionych desek, z brył węgla, albo z żelaznej koronki. Widzisz pałacyki, gdzie nikt nie mieszka, domy bez drzwi i okien, schody, po których nikt nie stąpa. W kaplicach, zamiast ołtarzy, rozpierają się szafy, napełnione perkalem, albo płótnem; w pawilonie, podobnym do obory, ściany kosztowniej są wytapetowane niż dom bogacza; w rajtszuli słychać dźwięki organów. Spotykasz kolumnadę, o jakiej nie marzono w Grecji: z beczek i rur kanalizacyjnych, a pod przejrzystym dachem szereg pieców. W namiocie rzymskich legjonistów kryją się dziecinne wózki i kolebki; w półciemnym damskim buduarze widzisz zbiór nasion i czujesz zaduch klajstru; w jarmarcznym straganie sprzedają na kubki i łokcie najmistyczniejszą siłę natury — elektryczność...
Wszystkie te budowle ustawiono pod sznur, przedzielono ulicami, obwieszono girlandami, festonami i trójbarwnemi chorągwiami. Zdaje ci się, iż wpadłeś do miasta, którego ludność obchodzi jakieś wesołe święto, przyczem nie brakuje odgłosu dzwonów, ani muzyki, ani nawet stukania kufli.
Lecz właściwi mieszkańcy tych pałaców, kaplic, stodół, obór, namiotów i straganów, we wspaniałych teremach siedzą bez ruchu, nawet bez śladu życia. Nie zapraszają cię, abyś ich odwiedził, nie kryją się, gdy przychodzisz. Są obojętni dla pochwał i niewyczerpanie pobłażliwi dla natręctwa. Na swoich uroczystych miejscach siedzą bez dumy, ale i bez zakłopotania, spokojni i jednostajni jak wieczność. Każdemu patrzą prosto w oczy, bez pokory wobec członków komitetu, bez dreszczu wobec sędziów, bez ziewania wobec pospolitych śmiertelników. Cechą wspólną im wszystkim jest nadludzkie poczucie godności, które posiada każdy, bez względu jak się nazywa: lokomobilą czy imbrykiem, srebrnym puharem, który będzie nagrodą wyścigowego zwycięzcy, czy kolczastym drutem, któremu całe życie zejdzie na niepuszczaniu bydła w szkodę.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.