Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

nosek zadarty, i usta koralowe, i zęby drobne a białe, i serce takie szczere a czyste, takie kochające i wierne, jakiego, ach! ludzie dobrzy, trudno między nami odszukać.
Pewnego dnia (miała już wtedy lat siedemnaście), dzisiejszy mąż jej, a ówczesny student szkoły politechnicznej, rzekł do niej:
— Chciałbym pani coś powiedzieć...
— Niech pan powie — odparła.
— Kiedy się boję!...
— To musi być coś niedobrego?
— Kocham panią.
Helenka otworzyła usta ze zdziwienia, a potem odpowiedziała:
— A wie pan, że... to dobrze.
— A pani mnie kocha?
— Czy ja wiem?...
— A będzie pani czekać na mnie?
— O, niezawodnie!
— Mam pani słowo. Jak skończę szkołę, pobierzemy się.
— Proszę być przyzwoitym! — zgromiła go Helunia.
Tyle tylko mówili o miłości, a we trzy lata pobrali się.
Władysław był mechanikiem, co jego żonę obchodziło niewiele, i miał opinją zdolnego i szlachetnego człowieka, a to ją obchodziło więcej. Miał przytem ładną figurę, czarną brodę i włosy, piwne oczy i piękną twarz, — co Helunię obchodziło jeszcze więcej. Wreszcie kochał ją, a ona za nim szalała.
Rezultatem takiej kombinacji zdrowia, urody i przywiązania była wielka radość w trzech pokoikach na drugiem piętrze, przez całe pięć miesięcy bez czegoś. Od kilkudziesięciu dni jednak na horyzoncie małżeńskim ukazał się punkt czarny: Władysław nie miał roboty!
Bankier Welt, przy którym Wilski w ciągu roku zarobił półtora tysiąca rubli, jakoś od dnia ślubu zaniedbał mecha-