Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

śmiałością, cofnęła się na środek pokoju i stała tak parę chwil, tłumiąc oddech w piersiach.
— Nie można mu przeszkadzać! — rzekła i, wprowadzając w czyn tę uwagę, otworzyła drzwi.
— Czyś mnie wołał, Władziu? — spytała.
— Nie.
Zbliżyła się ostrożnie do siedzącego męża i pocałowała go.
— Myślałam, żeś mnie wołał.
— Ten kanarek mnie drażni — odparł Władysław.
— Przykryłam go, już śpi.
Znowu go pocałowała.
— A jeżeli będziesz czego potrzebował — mówiła dalej — to zawołaj... Jestem ciągle w drugim pokoju...
I znowu go pocałowała.
Potem popatrzyła chwilę na smutną twarz męża i wyszła pocichu, zamykając drzwi za sobą...
„Rzekł onego czasu Pan Bóg: Nie być człowiekowi samemu...
„A gdy stworzył Pan z ziemi wszelki zwierz polny...
„Tedy przypuścił twardy sen na Adama, i zasnął; i wyjął jedno żebro jego i zbudował Pan z żebra onego (które wyjął z Adama) niewiastę i przywiódł ją do Adama...“
O, Panie! o, Panie!

II. TROCHĘ CIENI.


Pokój Władysława był obszerny i widny, jak przystało na pracownią technika. Prócz niezbędnego biurka, szezlonga i krzeseł, był tam stół do rysunków, mały warsztat ślusarski i stolarski do robienia modelów, książki, plany, modele i mnóstwo narzędzi, które mają przywilej budzenia ciekawości profanów. Na wszystkiem tem jednak znać było bezrobocie. Ani jeden wiórek, ani jedna szczypta opiłków nie zanieczyściły warsztatu. Tusz i karmin w miseczkach wyschły, plany