— Trzeba pani wiedzieć — mówił inżynier, zwracając się do Helenki — że mąż jej codzień tworzył nowy projekt, a każdy filantropijny, choć zresztą bardzo rozsądny. Między innemi namawiał nas, w szkole jeszcze, abyśmy, powróciwszy do kraju i dorobiwszy się pieniędzy, założyli fabrykę płótna...
— Na którą pan ma obecnie tysiąc rubli, a Władysław żonę — przerwała Helenka.
— I to jest kapitał — odparł Grodzki. — Otóż nasza fabryka miała, mówię pani, miała stanowczo wyrugować płótna zagraniczne i wywołać przewrót w tego rodzaju zakładach krajowych. Władysław zaprojektował nowy system wentylacyjny dla zdrowia robotników, dalej tantjemy i emeryturę znowu dla nich. Dalej czytelnią dla dorosłych, bardzo znakomitą szkołę dla dzieci i pewien rodzaj seminarjum dla praktykantów.
— Marzenia!... — wtrącił ze smutkiem Władysław.
— Pozwól sobie powiedzieć — odparł Grodzki — że wolę te marzenia naszej młodzieży od knajpiarstwa i burszynady studentów niemieckich. Powiem ci nawet więcej, że twoje marzycielskie projekta uczyły nas na obczyźnie myśleć o kraju i jego potrzebach, i że one to właśnie zjednały ci serca wszystkich. Nie opuszczaj zatem rąk. Nie uda nam się fabryka płótna, to założymy kuźnią wzorową; nie uda się szkoła techniczna, to sprobujemy otworzyć porządne warsztaty. Ja wcale za wygranę nie daję. Dziś jestem na drodze do majątku i honorem ci ręczę, że skoro zbiorę kilkanaście tysięcy rubli, przypomnę ci twoje projekta.
Gadatliwemu inżynierowi świeciły się oczy, gdy to mówił. Cała jego fizjognomja wyrażała energją, zapał, a nadewszystko ufność we własne siły, której znękany nieco Władysław nie posiadał już w takim stopniu.
— Ile to potrzeba pieniędzy na fabrykę! — odezwała się Helenka, kręcąc głową.
— Zapewne, że wiele! Z tem wszystkiem jednak mąż pani,
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.