Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

Młodzieniec zwracał przysłane banknoty i w słowach pełnych szacunku, ale też i wielkiego żalu, dał mu poznać, że nie prosił o jałmużnę i że jej nie przyjmuje.
— Źle się stało — szepnął zmartwiony Władysław — lecz sprobujemy to odrobić.
Przeklęte szczęście!
Drugi list był od żony.
Helenka donosiła, że złożyli jej wizytę bogaci krewni, których znała w dzieciństwie. Państwo ci gwałtem zapraszali ją na wieś, dodając, że ponieważ sami wyjeżdżają zagranicę, ofiarują jej więc cały dom. Tak byli pewni, że ofiary ich nie odrzuci, iż zostawili w Warszawie swój powóz i służącego.
W dopisku ostrożnie nadmieniła, że i lekarze kazali jej na wieś wyjechać.
O powrocie jednak Władysława nie było żadnej wzmianki. On przecież uwagi na to nie zwrócił, i nic dziwnego! Nie był Duchem Świętym, aby wiedzieć, co w Warszawie mówią o jego stosunkach z bankierową.
Mimo to list ten przeraził Wilskiego.
— Helenka widocznie jest chora — myślał. — Może to co groźnego?... Muszę wracać.
Wieczorem, jak zwykle, poszedł do pani Welt, a gdy od niej wrócił, napisał list do żony. Prosił ją, aby koniecznie na wieś wyjechała, i doniósł, że wkrótce sam do niej przyjedzie.
Nim zasnął, zdawało mu się, że widzi żonę swoją bladą i smutną, która z ogromnej odległości wyciąga do niego rączki szczupłe i jak alabaster przejrzyste.
— Ty wrócisz?... — mówiło echo.
— Jeżeli zobaczę Helenkę, wyrzeknę się Amelji — szepnął, a potem dodał:
— Zrobiłbym wielkie głupstwo!...
Obudziwszy się, wysłał list, a w parę dni potem odebrał telegram, że Helenka już wyjechała na wieś.
Pobiegł do pani Welt i wesoło zawołał: