Uczuł gwałtowne bicie serca, szum w uszach i... przyciągnął ją do siebie. Nie broniła się.
Wtedy otoczył ją ramieniem i przysunął swoją pałającą twarz do jej twarzy.
— Nareszcie!... — szepnął.
— Panie! — zawołała błagalnym głosem — zaklinam cię, wyjdźmy stąd...
Powstał już inny. Czuł siły i pewność siebie, o których oddawna zapomniał. Podał Amelji rękę, przyjęła i szła niepewnym krokiem.
Gdy siedli do karety, osunęła się w głąb i przymknęła oczy.
Konie pędziły jak wiatr, a w kilka minut potem byli już w domu.
Wbiegła prędko na schody i weszła do buduaru, a Wilski obok niej. Gdy padła na fotel, ukląkł i przypił się do jej ręki.
— Ty mnie kochasz — mówił — powiedz, że mnie kochasz. Niech choć raz dowiem się prawdy!...
W pokojach był mrok.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Wróciwszy do domu, zasnął twardo, i sen cofnął go o kilka miesięcy wstecz. Marzył, że się żegna z Helunią.
Żona jego była dziwnie mizerna; z jej niegdyś szafirowych, a teraz pobladłych oczu płynęły łzy. Uwiesiła mu się na szyi, lekka i nieujęta jak mgła, i bezdźwięcznym głosem szeptała:
— Powrócisz?... ty powrócisz!
Zerwał się na równe nogi i uczuł na twarzy dwie łzy gorące. Pot zimny oblał go, ręce mu drżały.
Była dopiero czwarta rano.
Nie położył się już i sam na kominku ogień rozpalił.
Siedząc przed ogniskiem, patrzył na dogorywające głow-