— Będzie u nas parę osób — mówił zachwycony gospodarz — które z przyjemnością złożą hołd bohaterowi...
— Emerytowi!... — poprawił go pułkownik.
Pomimo tak szczególnego przyjęcia, pułkownik przyszedł na wieczór. W przedpokoju przyjął go sam gospodarz, ledwie nie zdjął mu kaloszy i z wielkim szumem wprowadził do salonu.
Był to wieczór tańcujący, więc starzec znalazł odrazu kilkadziesiąt osób. Porobił prędko znajomości z damami, z których jedna zapewniała go, że pamięta kampanją włoską, choć mogła znać na palcach węgierską — druga dziwiła się, że opuścił „ten piękny Paryż,“ a najmłodsza zapytała nieśmiało: czy pan pułkownik nie tańczy już nawet kadryla?...
Ponieważ przeszło siedemdziesięcioletni weteran już nie tańczył, więc, gdy odezwała się muzyka, pomimo całego szacunku — zapomniała o nim. Żołnierz z pod Solferino i Gravelotte musiał ustąpić bohaterom walca i kontredansa, tak samo jak we Francji.
Wyszedł do dalszych salonów; tam grano w karty. Gościnny gospodarz ofiarował się w tej chwili zebrać mu towarzystwo do wista z dwu radców i jednego prezesa; ale starzec podziękował, może przez pamięć dla swoich ostatnich kolegów od wista.
Więc i tu przestano się nim zajmować, z czego pułkownik był kontent, mogąc przypatrzeć się ludziom.
Przysłuchiwał się rozmowom. W jednym kącie mówiono o karnawale, w drugim o giełdowych kursach, w trzecim o płci pięknej, w czwartym o polityce, a mianowicie o tem, że nas Niemcy nieodwołalnie zjedzą.
Do tej grupy przyłączył się pułkownik, ale rozmawiał niedługo. Przechodząc od kwestji do kwestji, usłyszał wkońcu, że realna polityka powinna traktować wojnę jak interes przemysłowy, i że tylko taki szarlatan, jak Napoleon III, mógł wojować za cudze sprawy, dla idei.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.