gdzie chudy i zmarznięty kupiec gromadce ciekawych zachwalał swoje towary.
— Oto jest pociąg kolei żelaznej, który sam jeździ — cztery marki!... Oto jest słoń, który sam chodzi i ryczy — dwie marki!... Nakręca się ogonem... Oto jest pajac za dwadzieścia fenigów!...
Kolej i słonia mogli widzieć tylko ludzie dorośli, bo zabawki te biegały po stole. Ale pajac wisiał w górze. Miał odzienie, złożone z płatów niebieskich, ponsowych i żółtych, śpiczastą czapkę, a w rękach dwie blachy. Gdy kramarz pociągnął za sznurek, pajac rozrzucał nogi, uderzał w blachy, przewracał oczyma i pokazywał język.
— Ach! jaki on śliczny!... — odezwał się w tej chwili dziecięcy głosik.
Wojskowy spojrzał w tę stronę i zobaczył jasnowłosego chłopczyka, który, zadarłszy głowę i złożywszy ręce, patrzył na pajaca jak na cud. Ile zaś razy pajac mocniej wyrzucił nogą, albo lepiej wysadził język, chłopiec śmiał się na cały głos, uderzał w ręce i wołał:
— Ach, Boże! Boże! jaki on śliczny...
Radość dziecka była tak wielka i szczera, że udzieliła się całej gromadce widzów. Nawet wojskowy olbrzym uśmiechnął się pod wąsem i — wydobył z kieszeni sakiewkę.
„Kupi chłopcu pajaca!...“ — pomyślał sekretarz w bobrach, nie mogąc w dalszym ciągu powstrzymać się od kilku słów uznania dla swoich niepospolitych zdolności, które pozwalały mu odgadywać najdrobniejsze zamiary sfinksa XIX wieku.
W tej samej jednak chwili twarz wojskowego zachmurzyła się znowu. Prędko schował sakiewkę do kieszeni i odszedł od kramu.
Pajac tymczasem wciąż skakał i wywracał oczy, mały chłopiec śmiał się, a sekretarz myślał:
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.