Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

— My sami nic nie mamy!... Towary niesprzedane... Ty, Wicek, razem z matką, nie umiecie grosza upilnować, a twój ojciec jest skąpy. Bieda z wami...
Tak lamentując, Moszek szedł ku miastu, a jego brat obok, patrząc wypukłemi oczyma w niebo, jakby śledził, czy i stamtąd nie możnaby sprowadzić jakiej kontrabandy.
Wicek słuchał ich, ale już nie gwizdał i nasunął czapkę na oczy.
„Co tu robić? — myślał. — W karczmie nie zakredytują mi, w domu bez jedzenia smutno siedzieć...“
Słońce już zaszło i niebo zaciągnęło się chmurami. Wickowi było coraz tęskniej, więc powlókł się machinalnie w stronę pogranicznej rzeczułki.
Zdaleka doleciał go odgłos końskiego stępa. Wicek szybko schował się między krzaki i upadł na ziemię. Wiedział on, że w każdej chwili może nadjechać strażnik, odkryć go i aresztować. Uczuł na plecach lekki dreszczyk, serce uderzyło mu śpieszniej, zmysły spotęgowały się.
Z różnych stron dolatywał go tętent koni, a nawet szmer rozmów, prowadzonych niezbyt głośno. Był to punkt bardzo niebezpieczny; ale dlatego właśnie Wicek przestał się nudzić. Jak wąż przypełzał do stromego brzegu rzeczki i oddychał jej wilgotnemi parami. Leżąc tak, namyślał się, czyby, dla rozrywki, nie przejść na drugą stronę granicy? Na wszelki zaś wypadek był gotów opuścić się do rzeczki, dać nurka, a potem cicho płynąć, lub pełzać po mieliznach, choćby przez całą noc.
Niebezpieczne ucieczki i niewygodne kryjówki były jego żywiołem, pracą i zabawą. Gdyby tego nie stało, Wicek chybaby się rozpił z nudów. Bo co miał robić?...
W tem miejscu należy dodać objaśnienie.
Podobno przed kilkoma dniami w jednym z pruskich arsenałów popełniono kradzież. Ponieważ nadużycie wykryte zostało nadspodziewanie prędko, więc sprawcy złego, wraz ze