Wypada na zakończenie wspomnieć o dalszych losach osób tu występujących.
Wójt rzeczywiście podał się do dymisji, dziękując Bogu, że stoma rublami wykręcił się od stosunków z Moszkiem i Abramkiem. Ale pisarz, namawiany przez żonę, która wciąż chciała paradować w jedwabiach, trzymał się Cymesów i za różne nadużycia stracił posadę, a wkońcu został pokątnym doradcą.
Stary skąpiec zaciął się w gniewie, tak, że już nigdy nie przyjął do swej chałupy ani żony, ani syna Wicka.
Baba tułała się jakiś czas po mieścinie, piła jeszcze lepiej i zmarła na apopleksję, Wicka zaś schwytano na granicy z towarami i oddano do więzienia na kilka lat.
Moszek nareszcie i Abraham robili wyborne interesa i zdobyli znakomitą fortunę. Wciąż słyną oba ze sprytu i energji i wszystkich trzymają za głowy.
Zacny ojciec ich, stary Cymes, niegdyś paralityk, cieszy się zdrowiem i „handluje pieniędzmi.“
Ludzie, znający mieścinę, którzy patrzyli na mizerny koniec pisarza i całej rodziny Wicka, tudzież na szybkie wyniesienie się Moszka i Abrahama, często powtarzają przysłowie:
Jednym — szydła golą...
Drugim — brzytwy nie chcą!...