Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.
II. ORFEUSZ W NIEWOLI.

Trudno! nie można powstrzymać strumienia,
Ani młodzieńczych uniknąć nadużyć —
Kroczące naprzód nowe pokolenia
Kruszą narzędzia, co im nie chcą służyć.

Asnyk.

I on miał pociąg do fortepianu; odziedziczył go po matce, która była nauczycielką muzyki. Ciążyły jednak na nim dwa przekleństwa: nie miał majątku, ani sprytu.
W domu był stary klawikord i całe paki nut. Chłopiec już w piątym roku życia począł jednym palcem odegrywać usłyszane melodje, a w siódmym błagał matkę, aby go zapoznała z nutami. Prędko zdobył ten klucz muzycznej umiejętności i, podczas gdy inne dzieci puszczały latawca na podwórzu, albo bawiły się w Rinaldiniego, on przysuwał do klawikordu krzesło, kładł na niem kilkanaście opusów, wdrapywał się na tę piramidę, która mu pozwalała zgóry uderzać w klawisze, i — grał.
Czasem, zwabiony wesołym krzykiem rówieśników, schodził na podwórze, aby zostać „zbójcą“ lub „żołnierzem.“ Ale psuł zabawę swoją niezręcznością i wyśmiany, niekiedy pobity przez innych malców — wracał na górę. Był tu zupełnie samotny, ponieważ ojciec pracował w biurze, a matka na lekcji. Więc gdy po raz setny obejrzał wszystkie kąty małych pokoików i nie znalazł w nich nic nowego, znowu wdrapywał się na stos nut, leżących na krześle przed klawikordem, i znowu grał.
Pomimo tak niezwykłych objawów, nikt z bliższych nie nazywał go genjuszem. Matka, biorąca dwa złote za godzinę lekcji, nie miała powodu życzyć synowi muzykalnej karjery, a ojciec nawet gniewał się, że chłopak dla nut zaniedbuje książki. Tylko wszechmocny wypadek awansował go na cudowne dziecko i popchnął na drogę artystyczną.