Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

takie zgnębienie, taki rozstrój nerwowy przy lekcjach, że obawiając się utraty wszystkich zarobków i nędzy w domu, musiał znowu wypijać swoje trzy kieliszki, choć spostrzegł, że już dziś nie uspakajają go one tak, jak dawniej.
Nareszcie, po dziesięciu latach cierpień, umarła żona. Gdy na cmentarzu ksiądz odmówił ostatnie modlitwy i spuszczono trumnę, prawie obłąkany muzyk chciał rzucić się za nią do grobu, nie mogąc pogodzić się z myślą, że traci już ostatniego, a tak wiernego przyjaciela. Gwałtem zaprowadzono go do dorożki i wraz z córeczką odwieziono do domu.
Obecnie artysta był nietylko osierocony, ale i zrujnowany. Zadłużył się, miał zaledwie kilka lekcyj nędznie płatnych i dla podtrzymania sił musiał wypijać po sześć i siedem kieliszków wódki na dzień. W miesiąc po pogrzebie, wyprzedał większą część mebli, zostawiając sobie tylko fortepian i paki nut, i z dziewięcioletnią córeczką wyniósł się na poddasze drewnianego domu, gdzieś nad Wisłę.
Od tej pory znikł z oczu tym, którzy znali go w dniach krótkiego rozgłosu. Na estradach zajaśnieli nowi triumfatorowie, potem jeszcze nowsi i jeszcze nowsi, a on, zalany falą niepamięci, schodził w ludzkiem morzu coraz głębiej i głębiej, aż do najniższych piętr społecznego gmachu, o których mówi Orfeusz:

Powróciłem z podziemnej otchłani,
Z posępnego umarłych królestwa —
I wciąż widzę, jak cierpią skazani,
Widzę wieczność męki i nicestwa...
I straciłem u piekielnych progów
Pamięć szczęścia i słonecznych bogów.
Zostawiłem za straszliwą bramą
Mej miłości i walk moich ślady,
A wyniosłem ból i rozpacz samą...[1]


∗                ∗
  1. Asnyk: „Orfeusz i Bachantki“.