pozwólcie tu przyjść mojej żonie. Ona pewnie czeka pod sienią...
— Tobie naco żona?...
— Tęskno mi...
Feldfebel wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział. Mimochodem spojrzenie jego padło na szlachcica, coś sobie przypomniał i znowu zajrzał do papierów.
— Pan rodził się w Wólce? — spytał szlachcica.
— Tak.
— Bo i ja tamtejszy — rzekł feldfebel, widocznie chcąc pogadać o swoich stronach, ale spostrzegły, że felczer błysnął ciekawie oczyma, odwrócił się z niechęcią i odszedł do swej izdebki.
Milczenie rekrutów nudziło go, a że nie umiał marzyć, więc wydobył z torby podręcznik dla podoficerów, i już niewiadomo po raz który w życiu czytał powoli, półgłosem:
„Feldfebel jest naczelnikiem wszystkich niższych stopni w kompanji, z wyjątkiem podchorążych, którzy zależą od komendanta kompanji. Jest on obowiązany: po pierwsze, pilnować w kompanji porządku, moralności i postępowania żołnierzy i podoficerów, tudzież punktualnego wypełniania obowiązków przez dyżurnych — po drugie, komunikować niższym stopniom polecenia dowódcy kompanji, a także odczytywać rozkazy — po trzecie, wykonywać polecenia dyżurnych oficerów i zawiadamiać o nich dowódcę...“
Przy tych wyrazach zdrzemnął się. I śniło mu się, że był feldfeblem, że był delegowanym do odprowadzenia kilkunastu rekrutów, że jeden z nich koniecznie chciał widzieć się ze swoją żoną, i że on sam, czytając podręcznik dla podoficerów, zasnął przy końcu trzeciego paragrafu przepisów, określających obowiązki feldfebla.
Ocknął się. Jego książka leżała na tem samem miejscu, a w izbie rekrutów panował ten sam martwy spokój.
Feldfebel zerwał się na równe nogi, policzył zebranych,
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.