— Dobrze zrobił — odparłem — bo młode panny nie umieją pływać czółnem.
— A kawaler umie pływać?
— Ja umiem i czółnem i rękami, a także nawznak i stojący.
— A kawaler będzie nas woził?
— Jeżeli mama pani pozwoli, to będę.
— Więc niech kawaler zobaczy, czy czółno nie jest dziurawe.
— Nie jest.
— A skądże się tam wzięła woda?
— Z deszczu.
— Z deszczu?
Rozmowa urwała się. Tylem jednak zyskał, żem śmiało patrzył na Lonię, a ona, o ile dziś mi się ta rzecz przedstawia, nic sobie ze mnie nie robiła. Owszem, nie ruszając się z miejsca, zaczęła podskakiwać przez sznur, w odstępach rozmawiając ze mną.
— Dlaczego kawaler nie bawił się z nami?
— Bom był zajęty.
— Cóż kawaler robi?
— Uczę się.
— Przecież na wakacjach nikt się nie uczy.
— W naszej klasie trzeba się uczyć nawet przez wakacje.
Lonia przeskoczyła sznur dwa razy i rzekła:
— Adaś jest w czwartej klasie, a jednak przez święta nie uczył się. Ach, prawda!... kawaler nie zna Adasia...
— Któż to pani powiedział, że nie znam? — zapytałem z dumą.
— Bo kawaler był w pierwszej klasie, a on w trzeciej...
Znowu dwa skoki przez sznur... Myślałem, że mi się stanie coś dziwnego.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.