Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie jego stanowiska nie mogą nurzać się w pracy i poziomych kłopotach.
Bawić się, błyszczeć dobrym tonem, dowcipkować i utrzymywać arystokratyczne stosunki — oto były cele jego życia. Innych nie znał, i z tego może powodu w ciągu kilkunastu lat stopniał mu w rękach naprzód majątek własny, a obecnie — posag żony.
Kiedyś (gdy się ureguluje zachwiane społeczeństwo) miał nadzieję odzyskać wszystko. Jakim sposobem? Gdyby go o to zapytano, uśmiechnąłby się tylko i skierowałby rozmowę na inny przedmiot.
Ludzie jego sfery rozumieli widać ten sposób; inni nie zrozumieliby go. Poco więc wdawać się z nimi w gawędy?
Niekiedy w stadle, gdzie mąż jest istotą, która dzięki wychowaniu i stosunkom późniejszym, nigdy nie dotknęła stopą ziemi, trafia się żona energiczna i rozsądna. Tu, na nieszczęście, nie było ani jednego, ani drugiego.
Pani Janowa, matka Anielki, za czasów kwitnącej młodości, odznaczała się niepospolitym wdziękiem, słodyczą charakteru i towarzyskiemi zaletami. Umiała ubierać się, przyjmować gości, grać, tańczyć i mówić po francusku, częściej niż rodowitym językiem. Przez kilka lat po zamążpójściu bawiła się jak anioł, a mąż za nią przepadał. Później, gdy mąż ochłonął nieco w sakramentalnej miłości, stała się wzorową żoną i po całych dniach siedziała w domu, nudząc się w sposób, o ile można, łatwy, a bezwarunkowo cnotliwy. Wkońcu zaczęła chorować i od trzech mianowicie lat otoczyła się lekarstwami.
Pan tymczasem jeździł -— niby Sowizdrzał — jak mówi lud. Niekiedy wpadał do domu i prosił żonę o podpisanie jakiego papieru. Ta skarżyła się przed nim na samotność i brak wygód; ale gdy mąż obiecał, że od św. Jana wszystko zmieni się na dobre, uspakajała się i podpisywała, co chciał.