Anielka usiadła na przewróconym pniu, obok niej przykucnęła na piasku dziewczyna.
— Jak ci na imię? — spytała, głaszcząc ją po tłustych, jasno-żółtawych włosach.
— Magda.
— Masz, Magdziu, jedz jeszcze sucharek. A to prosię czy twoje? — dodała, patrząc na prosiaka, którego Karuś chciał za ogon schwytać i który odwrócił się do niego ryjem, pokwikując w sposób, okazujący mało ufności.
— Tatulowe — odparła już nieco ośmielona dziewczyna. — Żeby go choć pies nie zagryzł...
— Karusek do nogi!... To ty zawsze bawisz się z prosiątkiem?
— A jużci. Jałośka już urosła, a Kaśka tego roku umarła... Malu! malu!... I on woli być ze mną, bo także nie ma z kim chodzić. Maciorę dziedzic kazali zastrzelić, a drobiazg tatulo sprzedali. Ino ten ostał.
— A za co maciorę zastrzelili?
— Bo zdybał ją dziedzic w szkodzie.
— Wyście tylko jedną mieli?
— A skądby więcej? Tatulo przecie chłop, to u nas dobytku nie może być wiele...
To mówiąc, głaskała prosiaka, który położył się obok niej.
— I bardzo ci było żal maciory?
— O i jak! a jeszcze lepiej, kiej mnie tatuś zbili...
— Zbił cię?
— I nie tak zbili, ino mnie wzięli za łeb i kopnęli parę razy nogą.
Dziecko opowiadało to bardzo spokojnie. Anielka aż pobladła. Zdawało się jej, że Karusek został zabity i że ją samą skatowano tak okrutnie.
Uczuła potrzebę wynagrodzenia tylu krzywd biednej, ale czem? Gdyby miała majątek, podarowałaby jej maciorę, sprawiła piękną sukienkę, lecz dziś — cóż jej da?
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.