Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

się jak książę. Gdybyś widziała jego odświeżony pałacyk, meble i powozy...
— Nie chce mi się wierzyć — przerwała pani — aby Gabrjela wyszła za szaławiłę, który w ciągu kilku lat stracił ogromny majątek...
— Przepraszam cię. Nie stracił, tylko zadłużył, ale przy kapitale żony wyrobi się. Żyjemy w epoce przejściowej, w której zachwiane zostały najznakomitsze fortuny...
— Wiem!... przez karty i zabawy.
— Nie bądźże złośliwą, tem bardziej, że nieoceniony Władek oddał mi wielką przysługę w pewnym interesie. I gdybym znalazł pieniądze...
— Znowu interes i pieniądze!...
— A, doprawdy, że nie poznaję cię, Meciu! — zawołał zgorszony mąż. — Wiesz, że sam nie lubię rozprawiać o drobiazgach, a tembardziej ciebie niemi nudzić, ale obecnie chodzi o kwestją serwitutów, o nasz majątek, stanowisko, przyszłość dzieci. Wszystko to nie może przecie rozbić się o jakieś kilkaset rubli...
— Więc znowu zabrakło ci pieniędzy? — spytała zdziwiona pani.
— Naturalnie, i tym razem postanowiłem ciebie prosić o pomoc...
Pani zasłoniła oczy chustką i zapytała żałośnie:
— Mnie?... a cóż ja ci pomogę?... Cały mój posag stracony, połowa klejnotów w zastawie, ja nie mam za co pojechać do Chałubińskiego, który, czuję to, powróciłby mi zdrowie. A nie wspominam już o nieszczęśliwym Józiu, o tem, że służba nie zapłacona, że wiele bierze się na kredyt... Oh, malheureuse que je suis! łez mi już wkrótce zabraknie...
— Meciu! zaklinam cię, uspokój się — błagał ją mąż. — Ty nie chcesz pojąć, że wszystkie majętności, cały ogół przechodzi epokę krytyczną, która dla nas specjalnie skończy się za dni kilka. Gdy ureguluję serwituty, natychmiast wezmę