Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

łac magnata przerobiony został na gorzelnią, ponieważ Jasiowi nie podobał się rozkład pokojów.
A dziś — człowiek ten nie może dać sobie rady z kłopotami majątkowemi i u własnego pachciarza zdobywa ufność zapomocą naszyjnika!
Rzeczywiście, jest to epoka przejściowa, która wszystkich jednakowo dotknęła. Ci — zbankrutowali, tamci z resztką fortuny wynieśli się do miasta, inni zerwali stosunki z tym, którego zwano niegdyś: primus inter pares! Cóż on winien, że ludzie nowi, legjon dorobkiewiczów, nie mówią już dziś o weselach krakowskich, polowaniu i obyczajach towarzyskich, ale o płodozmianie, buchalterji i hodowli bydła? Jaką radę dać sobie może ten, na szczytach życia przebywający umysł, z poziomą tłuszczą Żydów, Niemców i chłopów, którzy nie zrozumieli jeszcze wartości rękawiczek i perfum?
Tak marzyła pani, ubolewając nad swoją chorobą, która w oczach jej usiłowała przyćmić blask, otaczający męża.
Wszedł lokaj.
— Proszę jaśnie pani, samowar na stole.
— Pan już jest?
— Dałem znać jaśnie panu.
— Poproś panny Anieli i powiedz guwernantce.
Lokaj wyszedł.
— Joseph, mon enfant, veux-tu prendre du thé?... śpi, biedne dziecko!...
Wyszła przez pokój jasno-niebieski i sień do pokoju jadalnego, a za nią wlókł się długi ogon białego szlafroczka. Wkrótce ukazała się ciągle strwożona Anielka i milcząca guwernantka, a po nich pan.
Pan grzecznie podał rękę guwernantce, której szyja i twarz pokryły się barwą ceglastą. Siadła naprzeciw niego i patrzyła pod stół. Ludzie powierzchowni sądzićby gotowi, że na pannie Walentynie mężczyźni robili piorunujące wrażenie, choć łatwo mogliby się dowiedzieć od niej, że w taki, a nie inny spo-